Zazwyczaj mówimy, że życie to co innego a teoria, o której gdzieś czytamy to zupełnie inna bajka. Zdarza mi się walczyć z takim poglądem zwłaszcza w moich rozmowach ze studentami. Podkreślam, że różnica, na którą wszyscy się powołują wynika z tego, że teoria będzie zawsze w tyle za tym co w realu. Ostatnio po raz kolejny mamy tego dowód i to na naszym myszkowskim podwórku. I tu zaskoczenie chodzi o zmiany cen za wywóz śmieci.
Na rynku wywozu nieczystości występuje zazwyczaj silnie ograniczona konkurencja. Mamy kilku graczy, którzy wzajemnie się na siebie oglądają. Na ogół starają się nie konkurować (każdy wie jak silny jest rywal), a jeśli do tego dochodzi to konkurencja ma charakter pozorny – głównie w drodze reklamy. Przez lata firmy dzielą się rynkiem, a ceny są dość długo stabilne. Czasami jednak to status quo jest przerywane – dochodzi do konkurencji cenowej, która z uwagi na siłę rywali i swój rozmach w teorii nazywana jest „wojną cenową”. Czy mamy taki przypadek jak to opisuje się w rodzimych mediach?
Trochę za wcześnie o tym powiedzieć, bo walka na ceny nie nabrała tego rozmachu i trwa za krótko. Dlatego nie należy cieszyć się za szybko, że ceny spadają, bo nie wiemy jak długo taka rywalizacja potrwa. Okres „wojny cenowej” jest korzystny dla każdego Kowalskiego – ceny spadają, wszyscy starają się o to by nas pozyskać. Ale dzieje się tak bo któraś z firm postanowiła „wygryźć” z rynku swojego przeciwnika. Jak już to uczyni to podniesie ceny by zrekompensować sobie koszty poniesione w okresie „wojny cenowej”.
Konkluzja: Oby ta rywalizacja potrwała jak najdłużej.
Jak można ją przedłużyć – otóż można pozwalając wchodzić na ten rynek innym firmom. Nie wiem co stało za tym, że jedna z firm nie otrzymała koncesji? Może się okazać, że w interesie społeczności Myszkowa należałoby wpuścić więcej firm na nasz lokalny śmieciowy rynek? I tu niestety pojawia się dylemat (którym naszpikowane jest zarządzanie – również samorządem). Otóż otwieranie rynku dla innych to zaostrzanie konkurencji dla własnej spółki komunalnej – jeśli gmina jest właścicielem takiej firmy, często rachuje co się bardziej opłaca. Patrząc na rynek śmieciowy można zauważyć, że rośnie siła firm zewnętrznych, a te komunalne (tak jak nasze SANIKO) potrzebują coraz częściej zastrzyków finansowych o czy dość uszczypliwie napisał redaktor Gazety Myszkowskiej.
Na koniec ciekawostka. Z zestawień cen w różnych miastach obsługiwanych przez te same spółki mogą wynikać ciekawe wnioski dla Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.