Obserwując zmianę nastawienia społeczeństwa objawiającą się obecnym sposobem artykułowania oczekiwań chyba daje się zauważyć, że do ich realizacji potrzeba finansów, możliwości prawnych i czasu. I o tych koniecznościach w różnych dyskusjach zdajemy się zapominać. W zasadzie dotykając prawie każdego zgłaszanego zagadnienia spotykamy się w tle ze zniecierpliwieniem, myśleniem na skróty i nie dostrzeganiem realiów. To, że oczekiwania często są zrozumiałe, dość często słuszne ale jak każde zindywidualizowane oderwane od ich oceny w zakresie dobra ogółu lub klasycznych ograniczeń jakie dotyczą każdego wyboru.

Do zgłaszanych oczekiwań dochodzi jeszcze zmiana jakości przekazu i rosnąca rola tych form przekazu, które nie wymagają wnikliwości od słuchacza, a raczej koncentrują się na spełnieniu ilości otwierania witryn lub spełnieniu oczekiwań sponsorujących dane „media”. Nie powinno więc dziwić to w jaki sposób społeczeństwo zgłasza swoje oczekiwania.

Mamy więc oczekującego mieszkańca, którego oczekiwania są wykorzystywane przez tych, którzy mają inny interes niż zgłasza mieszkaniec. A jak się mają do tego możliwości realizacji?

Zwyczajnie tak jak w każdym gospodarstwie domowym. Też mamy marzenia i plany, a gdy dochodzi do konfrontacji z naszym portfelem realizujemy część, inne plany odkładamy na później. Umiemy ułożyć kolejność realizacji i na co jesteśmy gotowi poczekać. Skąd zatem różnica? Otóż z tego, że w gospodarstwie domowym mamy inne więzi, jest nas mniej a więc zderza się mniej potrzeb no i pieniądze są nasze – mamy tego zazwyczaj świadomość.

Co się stanie w rodzinie, w której będzie więcej osób i więcej potrzeb? Co się stanie gdy ktoś z tej rodziny zatraci świadomość skąd pochodzą pieniądze? Wreszcie jak będą wyglądać ustalenia rodzinne gdy się kłócimy lub nie będzie kogoś kto w spornych kwestiach będzie decydować?

Przenosząc to porównanie na samorząd mamy do czynienia ze społecznością, większą od gospodarstwa domowego, o słabszych więziach i niestety traktujemy pieniądze jako wirtualny zasób który nie wiadomo czyj jest. Takie podejście zwłaszcza w gorączce oczekiwań, nie zrealizowanych oczekiwań od 20 – 30 lat z przeszłości odrywa się od realiów życia.

W aktualnej sytuacji gospodarczej następuje wzrost cen. Nowa sytuacja na rynku pracy powoduje że coraz trudniej zrealizować jakieś zamierzenie a ich liczba przy wyższych cenach na pewno będzie mniejsza. Oczywiście możemy zwiększyć dług, ale to my mieszkańcy będziemy musieli go spłacić.

Nie powinniśmy będąc mieszkańcami zapominać o realiach i na płynące z różnych stron komunikaty dobrze byśmy reagowali ostrożnie i dociekliwie. Idą wybory i zmienia się przekaz, który ma za zadnie w określony sposób na Państwa oddziaływać. Od niecierpliwości, braku logiki pieniędzy w budżecie samorządu nie przybędzie.

A po wyborach? Nadal trzeba będzie realizować kolejne potrzeby mieszkańców w realiach jakie przyniesie życie. Wybierając jedno, odkładając drugie rezygnując z trzeciego, oczekiwać na okazję dla czwartego …