Pisałem wcześniej o znaczeniu i przydatności konsultacji społecznych. Zwracałem uwagę na to, że jest to narzędzie wspierające decyzje dotyczące społeczeństwa jednocześnie często dające przeciwstawne opinie. Niemniej jednak traktowane jako element wsłuchania się w oczekiwania nawet przeciwstawne – zawsze jest źródłem wiedzy. Wskazać należy, że nie zawsze można stosować konsultacje. Chciałem jednak poruszyć jeszcze jeden aspekt związany z tym, kto wyraża wolę. Czy zatem jesłi stosuje się narzędzie typu konsultacje społeczne, referendum to zdarza się że wypowiada się ta część społeczeństwa, której bezpośrednio lub czasem pośrednio zagadnienie nie dotyczy. Czy powinno się zatem stosować takie narzędzia kierowane do określonej grupy społecznej?
Najwięcej wątpliwości związanych jest z tymi głosującymi, których wiąże to pośrednio lub wcale. Niektórzy uważają, że każde zagadnienie społeczne dotyczy pośrednio każdego obywatela. Ale już samo głosowanie wyklucza osoby niepełnoletnie co jest przykładem wykluczenia w wyrażaniu opinii. Czy zatem w sprawie 6 latków i ich pójścia do szkoły winni wypowiadać się rodzice? Czy może dziadkowie też mają coś do powiedzenia w tej sprawie?
Inny przykład związany z zapłodnieniem in vitro. Czy w tej sprawie zabierać głos mogą tylko rodziny, których problem dotyczy? Czy może emeryci chcący wyrazić obawę o światopoglądową przyszłość społeczeństwa?
Lokalnie też można podać kilka przykładów:
- sposób rozwiązań drogowych – czy dotyczy tych co mieszkają przy drodze czy innych mieszkańców korzystających z danej drogi raz w roku?
- budowa żłobka – czy tylko rodzice wyrażają swoją opinię, czy może osoby świadczące podobną usługę lecz komercyjnie?
- progi spowalniające – czy tylko kierowcy i rowerzyści, czy także ludzie specerujący wzdłuż drogi?
Jakie jest Państwa zadanie?